Parę dni temu pisałem o Kuzushi – po Japońsku to słowo oznacza wychylenie, czyli takie ustawienie ciężaru ciała partnera/przeciwnika, aby kosztem wydatku minimalnej siły wykonać technikę (Więcej o Kuzushi przeczytacie tu). Kolega ukrywający się pod inicjałami (ale ja i tak wiem kto to taki, z Białego Stoku) napisał, że trzeba się przyjrzeć jak oni (tj. judocy) to ćwiczą. Otóż, mój przyjacielu, to proste jest. Oni się ciągają. Wykorzystują to, czego nam się wydaje, że nie wolno robić. (BTW właśnie oglądam w TV, że w Białym Stoku nauczał Paweł Nastula… byłeś?)

Cóż to jest to, czego nam brakuje? Ano uchwyt. No sam przyznaj, czy przypadkiem nie tłuczesz ludziom do głowy, że w czasie centrowanie NIE WOLNO chwytać? Podobno u Ciebie za chwytanie za pierwszym razem jest 50 pompek, a za drugim razem trzy razy więcej :))) Żartuję oczywiście :)) W centrowaniu faktycznie nie powinniśmy chwytać, bo po pierwsze aż kusi, żeby stosować siłę pochodzącą tylko z rąk, a po drugie – to zbytnio ułatwia panowanie nad partnerem.
Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Jeśli przyjdzie Ci się szarpać gdziekolwiek poza salą (tfu, tfu) to jak nie złapiesz, to i nie wykorzenisz. Centrowanie przez swoje odrealnienie może nauczyć czucia ruchu i tak dalej, ale trzeba to kiedyś przełożyć na coś mocniejszego. Centrowanie ma prawo być odrealnione, bo jest metodą, a nie umiejętnością.
Oczywiście są style, które preferują wykorzenianie bez chwytu i szanuję ich koncepcję. Ale to są style, które preferują techniki bokserskie. Dla nich jakikolwiek chwyt powoduje opóźnienie możliwości uderzenia. Ale Tai Chi jest bardziej uniwersalne, więc chwyt jest mile widziany. Czy ta uniwersalność, jest zaletą to wadą… przedyskutujemy kiedyś przy Waszym sławnym białostockim kompociku. My, kiedy potrzebujemy, powinniśmy złapać i pociągnąć, skręcić, odchylić. A umiemy ?
Jak ćwiczyć Kuzashi…
Ale do rzeczy… pamiętam jak kiedyś na karate ćwiczyliśmy coś, co wymagało chwytu za Gi (zwanego także uchwytem za fraki lub za wsiarz), dopiero po kilku minutach mój partner ulitował się nade mną i pokazał mi jak należy łapać, żeby w ogóle można było poćwiczyć. Oni (tj. judocy) potrafią jeszcze ciągnąć i pchać. I jeszcze te techniki mają swoje piękne nazwy: ręka kierujące, ręka łowiąca (moja ulubiona). Prawda, że fajne?

Oczywiście, jest tu pewna zagwozdka. Otóż oni ćwiczą w judogach (zwanych także szmatami) oraz mają pasy. Niektórzy sądzą, że bluzy są passe, ale ja uważam, że urealniają nieco ten sport. Ostatecznie nie chodzimy po ulicach na golaja. Nasze chińskie koszulki i spodnie mogłyby się porwać. Ale za to mamy możliwość chwytać za skórę. Pamiętasz jak byliśmy na seminarium u Wingrowa? I tę Ukrainkę, która nie dawała rady mnie złapać za udo?
Znów odpłynąłem od tematu, bo ogólnie to dążę do tego, że to nie jest jakaś wiedza magiczna. Oni to zdają na egzaminie na biały pas. A biały pas, to wiesz po co jest? Żeby gacie nie opadli… Pytałeś jak oni to ćwiczą? Zacznijmy tak – załóżmy grubsze bluzy i uczmy się łapać. Choćby z centrowania, albo jako przedłużenie nacisku.

Żeby nie było, że jesteśmy dokumentnie do niczego. Nasze centrowanie pozwala nam łatwiej uniknąć rąk judoki dążącego do uchwytu, gorzej z wykorzystaniem tego dalej.
Ps. Mój ulubiony przepychany sport.
KO – tym wpisem ponownie obudziłes we mnie wiarę w ludzi taiji 😛
Całe szczęscie mnie uczono, że w tui shou chwytać należy, a w niektórych zastosowaniach nawet trzeba, no ale to nie było centrowanie :).
powinieneś kiedyś spróbować centrowania, to fajne ćwiczenie póki traktuje się je jako metodę a nie cel
e czy tego nie cwiczylem, tylko u nas mogło nazywać się inaczej. W sumie robilismy sporo rzeczy w ramach takiego „tui shouowego jibengongu”. Np. były ćwiczenia typu basic lub easy tui shou majace na celu „panowanie” nad srodkiem cieżkosci partnera i „wykorzenianie” go 🙂 itp.