W poniedziałek miałem pojechać w delegację, ale w mojej pracy nigdy nic do końca nie wiadomo. Nie pojechałem. W zamian za to miałem okazję pojechać na trening Qi Gong z Janem Glińskim. Janek prowadzi spotkania Qi Gongowe na warszawskim Powiślu. Obecnie, z powodu zamknięcia Muzeum Azji i Pacyfiku, spotkania odbywają się po drugiej stronie ulicy w Centrum Sportu i Rekreacji. Zajęcia są dość kameralne, bo jest nas raptem szóstka – warunki wręcz idealne do nauki.
Czytając zaproszenie na trening znalazłem coś na temat imitowania ruchów ptasich skrzydeł. Lubię takie ćwiczenia. Wizualizacja pracy skrzydłem pozwala na uruchomienie głębszego połączenia ręki i mięśni barku, pleców i klatki. U ptaków skrzydła poruszane są duży zespołem mięśni na mostku i plecach.
Nie zawiodłem się, te ćwiczenia też takie były. I tak do praktyk Skrzydeł Białego Żurawia i Smoka Walczącego z Wężami mogę dodać jeszcze jeden zestaw ćwiczeń. Jaki? No właśnie zapytałem Janka jaki to ptak – ale jego odpowiedź brzmiała tylko: – „Nieważne” (dobrze, że nie dodał „zrób se dwadzieścia okrążeń wokół boiska, to Ci przejdzie ochota na zadawanie durnych pytań” – całe szczęście Janek jest oszczędny w odpowiedziach.). Niemal jak w tym dowcipie o pułkowniku specnazu tłumaczącym swoim żołnierzom zasadę działania spadochronu: – „To spadochron główny, jak nie zadziała – uruchamiamy spadochron pomocniczy, jak i ten nie zadziała, lądujemy metodą na kormorana”. Jakież było zdziwienie naszego wojaka, kiedy w czasie następnego skoku w powietrzu mija go rozpędzony sołdat i krzyczy – „Tawariszcz pałkownik – kak nazywajut etu pticu?”. Tu joke się kończy. Ale założę się, że oficer także odpowiedział krótkim „nieważne” (no, może jako wojskowy dodał coś krótkiego i warczącego).
ptasi qi gong
Ruch, który ćwiczyliśmy przypomina bardziej rozsuwanie drzwi w wagonach kolejki podmiejskiej (była taka polska komedia z taką sceną, ale nie pomnę tytułu). Wizualne podobieństwo do ruchów ptasiego skrzydła czasami się pojawia. Ale mi osobiście wtedy na myśl przychodzi oskubany kurczak w chłodni z moich delikatesów. Ale nie ważne – to tylko nazwa, a samo ćwiczenie nie musi nic przypominać.
Ważne jest to, że przez półtorej godziny tłukliśmy jeden ruch. Ruch który jest podstawą ciężkiej pracy mającej na celu wzmocnienie układu kostnego. Chyba wolę poćwiczyć jeden ruch dogłębnie niż cały zestaw po łebkach. Tak mi się to przypomniało, bo czekając na spotkanie na Powiślu, ćwiczyłem w Parku Skaryszewskim.
Miałem okazję obserwować tam pewną osobę, która uczyła drugą czegoś na kształt Qi Gongu. Przez godzinę powtórzyli duży, skomplikowany układ. Nie chcę krytykować – ale to nie dla mnie. Na koniec udało nam się jeszcze poćwiczyć formę. Jej drugą część… i, qrcze, moja samoocena siadła :(.
1
Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.
nie ma to jak energia ptaka