Inne widzenie Tai Chi – styl Dong – part IV

Styl Dong (znany też jako styl Tung), to w zasadzie rodzinna odmiana stylu Yang. Czyli to jedno i to samo Tai Chi, tylko że nieco inaczej się wykonuje. W repertuarze mają też formy, których inne przekazy nie posiadają. W Polsce przekaz jest chyba nieobecny. Wiem jednak, że ich przedstawicieli można znaleźć we Francji i w Rosji, a Andrzej Kalisz opowiadał o sekcji ćwiczącej w Grecji. Jest to więc jeden ze stylów, który dość szybko zorientował się na ekspansję i rozpowszechnianie. Ma to swoje dobre strony, bo ze wszystkich starych odmian sztuki, właśnie ten jest chyba jednym z lepiej udokumentowanych, ale może mieć też i złe… Jak jest dużo ludzi, to wydaje mi się, że czasami trudno zachować jakość przekazu dla wszystkich. No jakoś trudno mi jest w to uwierzyć.

Ying Jie Dong i jego „czerwona książka”

Wszystko zaczęło się od Ying Jie Donga (1897-1961). Tenże urodził się w bogatej rodzinie i dobrze mu się żyło. Nie chorował, co przeczy teorii mówiącej, że mistrzem Tai Chi może zostać tylko chorowitek. Kiedy miał dwanaście lat, namówił ojca, by ten pociągnął za kilka sznurków i załatwił jakąś możliwość uczenia się sztuk walk. I tak trafił do Liu Lao Yinga. Ten przez pięć lat uczył go różnych stylów Kung Fu (Shaolin i inne trudne wyrazy). Potem młody Ying zrobił sobie trzyletnią przerwę na założenie rodziny i wdrożenie się w interesy ojca, a następnie wrócił do swojego mistrza dalej pobierać nauki. Summa summarum trafił do szkoły Yang Cheng Fu. Trenował w jego szkole siedemnaście lat, aż do jego śmierci, pełniąc pod koniec życia swojego nauczyciela rolę głównego asystenta.

tai chi rodziny Dong

Lubię oglądać jego formę. To wszystko jest miękkie, ale wygląda tak, jakby było nastawione na baaardzo krótki dystans. Wszystkie ruchy aż kipią przemianami kierunków i technik. Doprawdy – lubię takie wykonania.

Czy to jest styl w całości pochodzący od Yang Cheng Fu? No, chyba nie? Pomijając to, że Dong miał już jakieś doświadczenia z młodości, między innymi uczył się też stylu Hao. Dodatkowo jeszcze będąc w Pekinie, ćwiczył u starszego brata swojego pryncypała, czyli Yang Shao Hou oraz jego wuja Yang Ban Hou (tego „złego” syna Yang Lu Chana). Ćwiczył pchające dłonie z mistrzem stylu Chen – Chen Fa Ke. Na swoich zajęciach wymieniał się koncepcjami z twórcami stylu Wu (tego pekińskiego) Wu Gong Yi i Wu Gong Zao. Noooo, na bogato. Jakoś nie wierzę, że podróżując po Chinach i zakładając szkoły w imieniu Yang Cheng Fu, nie przemycał swoich przebogatych doświadczeń. Na pewno dużo bardziej różnorodnych niż jego nauczyciela.

Na powyższym filmie mamy już drugie pokolenie. Dong Hu Ling. Forma niby ta sama, ale postawa już dużo bardziej wyprostowana, taka mniej przyczajona, a ruchy bardziej obszerne.

Wracając jednak do naszego głównego bohatera. Legendy powtarzane w literaturze mówią o tym, że Yang Cheng Fu nie miał serca do nauki Tai Chi i tak naprawdę uczyć się zaczął po śmierci ojca (1917), czyli mniej więcej w czasie kiedy Ying Jie Dong, mając za sobą dobrych kilka lat porządnego treningu, pojawił się w rodzinie Yangów. Oczywiście ciort wie, jak było naprawdę, ale taka matematyka zawsze mnie bardzo dziwiła.

dobre tai chi

Po okresie nauki stylu Yang Ying Jie Dong odnalazł swojego pierwszego nauczyciela i skupił się na stylu Hao. Ha!!! Wspaniały news… to w zasadzie tak samo, jak KO!!! Słuszną linię ma nasza władza!!! Dobra, koniec żartów. Choć muszę przyznać, że przez chwilę troszku się dowartościowałem. To chyba nikomu nie powinno zaszkodzić.

I znów Dong Hu Ling. Mam wrażenie, że z biegiem lat forma jest wykonywana wolniej i obszerniej. A to tylko siedem lat różnicy.

Styl Tung jest chyba jednym z najbardziej eklektycznych. W jego przekazie jest forma w tempie wolnym, tak zwana szybka forma (czyli taka ze zmiennym tempem wykonywania) oraz dodatkowo forma stylu Hao. W zasadzie co kto chce, to sobie znajdzie. Przekaz jest jeszcze uzupełniony o formy z szablą, mieczem oraz kijem. W poniższym filmie można zobaczyć miecz, szablę oraz formę szybką. Trzeba też wspomnieć o osławionej formie z dwoma pałkami, czyli o czymś, co naprawdę nie wygląda na coś, co miałoby tajciową proweniencję. Znalazłem gdzieś jeszcze artykuł wspominający o formie z laską.

Według opisów – umiejętności Ying Jie Donga nie były czysto teoretyczne. Brał on udział w kilku pojedynkach, które ponoć wygrał. Szczególną sławę i ksywę „bohater” przyniosły mu trzy udokumentowane pojedynki z europejskimi bokserami. Występował również jako „support” słynnej walki w Makau, w połowie lat 50. Może to dobrze, że solo, bo ogólnie tamta walka była taka trochę… niemęska.

Kai Ying Dong to trzecie pokolenie nauczycieli tego przekazu. Zaczął ćwiczyć w wieku sześciu lat i mocno przykładał się do swoich obowiązków (tak przynajmniej piszą w internetach).

żywy przekaz

Analizując życiorys Ying Jie Donga, doszedłem do wniosku, że jest to wspaniały przykład człowieka, który dążył do osiągnięcia celu, stosując różne metody. Nie ograniczał się do jednego przekazu, nie starał się idealnie odtworzyć nauk swojego nauczyciela, tylko składał do kupy klocki zbierane na różnych podwórkach. Zapewne wielokrotnie ćwiczył coś, co się wzajemnie wykluczało lub rezygnował z czegoś, co lata później okazywało się przydatne. Oczywiście w jego przypadku miał z czego wybierać. Otoczony był mistrzami pierwszej wody i pochodził z bogatej rodziny (miał więc czas i kasę). Nam brakuje chyba tego wszystkiego… Nawet jeśli ktoś ma wystarczająco dużo kasy, to często kosztem braku czasu, nie wspominając już o dostępie do dobrych nauczycieli.

rutynowe ćwiczenia kija. Ilustracja pochodzi z książki Yang Cheng Fu z 1931 roku

1

Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


Jak już napisałem – przekaz w Polsce jest chyba zupełnie nieobecny. A szkoda, bo widzę w nim dużo fajnego materiału dla osób lubiących formy, a przede wszystkim dla ludzi chcących sięgnąć dalej. ALE!!! Tak naprawdę możecie brać przykład z Ying Jie Donga i od razu zacząć od stylu Hao! Czyli co? Do zo na sali… 🙂

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz