Gumowa kaczka
To nie będzie o kąpieli w jednej wannie z odaliskami, ani nic z tych rzeczy. Ot dziś, jako że byłem na polach sam, to poćwiczyłem sobie różne dziwne rzeczy, które kiedyś tam się przewinęły, a nie zawsze jest na nie czas. Nie znam nazw tych ćwiczeń, bo : a – nazwy są trudne, gdyż często są po chińsku, b – no nie mam pamięci do tych wszystkich nazw, c – nie wszystko ma nazwę. A szkoda bo nazwy są fajne : dłoń ósemka, krowi ogon, sikający pies i krowi pysk (tego ostatniego nie jestem w stanie skojarzyć). W zamian za te nazwy tradycyjne nadajemy im swoje. Zamiast symbolu Taiji mówimy zwykle tylko symbol, zamiast Zhang Zhuang – po prostu stanie.
I tak narodziły się różne glonojady, czy kroki Monthy Phytona. Powstawanie takiego slangu jest podobno dowodem na to, że świat adeptów sztuk walk, to sekta. Dziwicie się? Otóż wedle definicji – sekta to mniej lub bardziej formalny związek ludzi wyróżniających się wspólnym celem, poglądami, separujących się od reszty społeczeństwa poprzez własny język (sic), struktury (a stopnie?), ubiór, rytuały i symbole. I co? Sekta?

Ala nie o tym miało być. Gumowa kaczka. Jedno z ćwiczeń polega na przyjęcie pozycji “wbicia dłoni w podłoże” i patrzeniu się z byka (to taki skrócony opis – kto ćwiczył pewnie rozpozna). Dzięki odpowiedniemu wzrokowi, postawie i nastawieniu mentalnemu coś tam się w ciele napina. Chyba coś w karku, tak to czuję. Żadnej magii w tym nie ma.
I nagle mnie olśniło. (Nie żeby od razu oświecenie, taki zwykły błysk). Był taki film dawno temu (tak między kredą a triasem) “Konwój”, z moim imiennikiem, Krisem Kristoffersonem i taką chudą brunetką w rolach głównych. Prosta historia drogi. Uczciwy, miłujący wolność (i barmanki) kierowca wielkiej ciężarówki, niespokojna dusza, wchodzi w zatarg ze złym przekupnym gliną – historia stara jak świat. On jeden kontra system, nawet nasz “Wiedźmin” opiera się na tym samym archetypie bohatera. W owym filmie bohater przemierza Stany z ową brunetką u boku walcząc z systemem. Jak każdy filmowy kierowca ciężarówki ma on swoją ksywę: “Gumowa kaczka” – ksywa pochodziła od figurki, która zdobiła maskę jego ciężarówki.
Gumowa Kaczka

Prawda, że podobna? Jak sobie ową kaczkę wyobraziłem okazało się, że mogę jeszcze więcej z tego ćwiczenia wydobyć. Ciekawe tylko czy to dobrze, czy źle ;). Ale i tak w moim słowniczku powstała nowa nazwa.
Jeśli mam być szczery, to pozycja gumowej kaczki już bardziej kojarz mi się z inną fazą ćwiczenia, kiedy plecy są lekko zgarbione, kość ogonowa podwinięta i patrzymy z byka w przód.
Ale co by nie mówić, “sikający piec” powoduje, że nawet największe czuby z Wutang milkną chyląc łby w pokorze. 😉
Taką fotkę miałem… z Marka trawnika. Gumowa kaczka pasuje chyba do każdej fazy bo w każdej trzeba było mieć “zły wzrok”. Chociaż masz racje ta obrazuje to lepiej dla osób które ćwiczenia nie znają.
dużo kaczorków i kaczątek[/caption]
[caption id="attachment_2063" align="aligncenter" width="300"]
ps. jasne sikający pies… moja dysleksja wychodzi, widzę to co chcę widzieć, nie odróżniam pies czy piec wygląda podobnie.
Chyba KO o tym pisał a tylko dał fotkę z innej fazy. 🙂
A mi gumowa kaczka kojarzy sie z Arnim z zawodów kulturystycznych z lat 70 :).
Jiuzhizi ty wczoraj woladowałes przy porterze, a ja przy winie z Biedronki 😛
To nie oglądałeś “Konwoju”? Po tym filmie gumowa kaczka już zawsze kojarzy mi się z ciężarówką…
Mnie jednak mina KO juniora kojarzy się z młodzieńcami z Targówka w tzw. nowohuckim stroju ludowym, którzy do takiego spojrzenia dodawali frazę “co się k… gapisz” 😉
z tego co zrozumiałem z instrukcji mastera, tłumaczonymi przez sam wiesz kogo, tak miało być…
Wszystko jasne. To kwestia tłumaczenia – pewnie specjalnie tak wam powiedział, żeby zrobić te fotki, a potem się natrząsać. I żeby mistrz w duchu powtarzał sobie “ileż można mówić…” 😉