Ensō (円相) – symbol buddyzmu zen, okrąg napisany jednym pociągnięciem pędzla w kaligrafii zen. W Japonii uważa się, że charakter artysty można łatwo rozpoznać po tym w jaki sposób kaligrafuje on Ensō. Tylko osoba na wysokim poziomie rozwoju duchowego może je wykreślić właściwie.
Od razu informuję, NIE PRZECHODZĘ NA BUDDYZM, mam wystarczająco dość przechodzenia po pasach.
buddyjska idea kręgu
Pierwszy raz, kiedy usłyszałem słowo Ensō przed oczyma stanęło mi greckie uzo. Ale to tylko podobieństwo dźwięków. Początkowo trochę mnie zdziwiło, że na podstawie tego niewinnego kółka można wyczytać czyjś charakter. Ale potem przeczytałem, że i w Europie nieobce było ocenianie człowieka na podstawie umiejętności narysowania koła. Przykładem tego niech będzie włoski malarz renesansowy Giotto, który wysłał Papieżowi swoją „wizytówkę” w postaci kawałka szmatki z idealnie narysowanym kołem. Na tej podstawie dostał duże zamówienia na freski i żył jak panisko. A przecież i w naszych czasach grafolodzy twierdzą, że są w stanie odczytać z próbek tekstu takie rzeczy jak np. stan emocjonalny piszącego, pewne cechy jego charakteru oraz co jadł na śniadanie (jeśli np. komuś kanapka upadła na list). Tylko że oni potrzebują kilkunastu zdań, podczas kiedy namalowałeś Ensō i wiadomo było: zdałeś albo nie.*1


Coś w tym chyba jest… Osoba o radosnym, optymistycznym nastroju będzie pisać podnosząc tekst lekko do góry z lewej do prawej, kiedy wiersz opada można wnioskować, że piszący jest w dołku. Wszystko: kształt pętelek, otwieranie i zamykanie literki „o” o czymś świadczy (spokojnie będzie też o Taiji). Więc może i w przypadku Ensō też się to sprawdza. Miejsce rozpoczęcia ruchu, miejsce lżejszego dociśnięcia pędzla, grubość linii itd. wszystko to jakoś pokazuje stan człowieka.
A może działa to w drugą stronę? Może?! Jestem pewien, że na pewno. Dawno temu w szkołach uczona kaligrafii (i komu to przeszkadzało?). Dotarłem do tekstu, który mówi, że nauka stawiania ładnych literek dobrze wpływa na uważność, wyciszenie i (sic!) empatię. Poza tym uczy uporządkowania i regularności. Więc może dla Japończyków dążenie do doskonałości w rysowaniu koła było jakimś mimowolnym narzędziem pracy na sobą?
Ensō

I tak doszliśmy do treningu Taiji. Jest takie ćwiczenie w Taiji wg. Yang Jwing Minga, które nazywa się symbol Taiji. Ćwiczony co prawda z partnerem (w wersji egzaminacyjnej), ale jest to bardzo fajny pomysł na praktykę solo. W stylu Chen nazywają podobne ćwiczenie Chan Si Gong. Kiedy zobaczycie ludzi początkujących, to te ich koła są takie mało okrągłe, nierówne, rwane, a ta „eska” w środku za nic nie chce się wpisać w duży okrąg. Przede wszystkim są za małe. Zupełnie tak jak ich ruchy w formie. Uważna praktyka kreślenia kół symbolu Taiji powoduje, że poznajemy swój prawidłowy zasięg rąk i tory poruszania się. Trzeba tylko wykonać je odpowiednią ilość razy.

Czy dążenie do doskonałego wykonywania ćwiczenie ma taki wpływ na psychikę jak kaligrafia? Nie wiem. Zresztą to chyba nie ważne. Ostatecznie kaligrafia ma wpływ na człowieka tylko wtedy, kiedy ćwiczymy ją po to, by mieć ładne pismo, a nie po to, by się stawać lepszym człowiekiem. Z symbolem Taiji może być tak samo. Celem ćwiczenia ma być samo ćwiczenie.
Szkoda, że to ćwiczenie symbolu większość zarzuca zaraz po zdaniu egzaminu.
*1 – Jeśli ktoś myśli, że jestem taka alfa i literka zet, że wiem te wszystkie rzeczy, to jest w błędzie. Gdyby nie pewna dobra dusza, nadal kojarzyłbym symbol koła tylko z damskimi toaletami.
Kółka ładne, ale patrząc na naród japoński i ich osiągnięcia na polu pojebaństwa (np kupowania certyfikowanych raz-użytych majteczek schoolgirlsów) myślę, że albo powinni ich malować znacznie więcej, albo odwrotnie – zamiast tego zająć się czymś zbożnym – np. pokopać w packi, czy coś.. 😉
u nas też bez problemu kupisz używaną bieliznę… shoolgersly na cały świecie potrzebują kasy. Tak więc albo my idziemy w stronę poje…twa albo oni trzymają normę. Nie słyszałem jeszcze o ulicznych automatach z używaną garderobą ale wierz mi że pod pewnymi względami wcale nie ustępujemy.
od czasu, jak mi podesłałeś tę gołopierśną Koreankę z lat ’20 wiem, że jesteś japońskim agentem wpływu.. 😉
to był koniec XIX wieku jak pamiętam… myślałem że to był ich strój narodowy! Ostatnio czytałem fragmenty wspomnień Hiszpana który po zatopieniu wielkiej armady znalazł się w Irlandii. Był w szoku że tamtejsze kobiety można było bez problemu dotykać: w rękę, w biust.
„Był w szoku że tamtejsze kobiety można było bez problemu dotykać: w rękę, w biust” – a miały zęby? Bo wiesz, z reguły coś za coś.. 😉
P.S. jak piszesz odpowiedź nie jako odpowiedź na mój komentarz, to nie dostaję powiadomienia, bo nie zaznaczam tego cholernego okienka zwykle. Stąd opóźnienie. 😉
pewnie coś tam miały… Takie szesnastki, siedemnastki. Czytałem że mniej słodyczy (duuuuużo mniej) i mniej przetworzone jedzenie miało dobry wpływ, A z drugiej strony inne standardy były… myślisz że on jako marynarz miał pełen garnitur.
Co gorsza mógł bezzębność uznać za zaletę, vide tekst starszej pani kurtyzany z Dzikiej.. 😉
Nie znam qrtyzan z Dzikiej. Jak pracowałem w centrum to często słyszałem panie spod Polonii i te z rogu Poznańskiej i Wspólnej. Pewnie teksty miały podobne. Pamiętam jeszcze że (Irlandki) na co dzień smarowały sobie twarz krwią.