Emocje raz jeszcze… czyli KO ma zakaz stadionowy

images

Powałkuję dziś temat, o którym już kiedyś pisałem. Emocje. Wcześniej pisałem, że nad emocjami należy panować, ale żeby uściślić moją wypowiedź – to nie jest tak, że należy je tłumić czy też się ich pozbawiać. Ostatecznie to właśnie emocje stanowią o naszym człowieczeństwie i odróżniają nas od zwierząt. Emocje są także przydatne w leczeniu. We wspaniałej książce o chińskiej medycynie tradycyjnej (Medycyna chińska dla każdego – E. Kejdańskiego) autor napisał, że w przypadku kiedy kogoś dopadała choroba melancholii, to dobry lekarz zalecał oglądanie wesołych przedstawień teatralnych.

…idzie…

Świadczy to o tym, że jedne emocje mogą leczyć drugie. Byleby tylko zachować w tym równowagę. Nadmiar wesołości ponoć źle wpływa na serce. Na CMT znam się kiepsko, więc te wszystkie zależności są mi obce.

Ale przejdźmy do historii, którą chciałbym opowiedzieć. A było to tak. W ostatni weekend stwierdziłem, że tak już mnie zmęczyła delegacja i wyjazdowy tryb życia, że muszę zrobić sobie jakiś niewielki prezent. Padło na mecz. Wybrałem się na jedynie słuszny stadion Legii, ale nie na „żyletę” (półtorej godziny mocnego dopingu to już nie na moje siły, a poza tym nie znam aktualnego repertuaru śpiewanego na północnej trybunie).

d228981a-e429-11e3-bad0-0025b511226e
maszeruje Legia

Wyjście na mecz rozpoczyna się już w domu. Jak to mówi przysłowie: „nawet podróż na zachód*1 zaczęła się od pierwszego kroku„. Ubrałem się więc na biało (taki wymóg organizacyjny, klient ubrany na biało jest mniej awanturujący się) i wyruszyłem. Już w autobusie zaczynali się pojawiać inni osobnicy także ubrani na biało. Obecność innych, mimo że nie znanych mi osobiście, ale wykazujących wspólne cechy ludzi, wzmacnia poczucie przynależności do stada. Efektem tego jest zmiana postawy, wyżej uniesiona głowa, bardziej wyprostowana sylwetka, głośniejsza mowa i szersza gestykulacja (od razu odpowiadam na pytanie – było spokojnie, dziadkowie prowadzili swoje wnuki, a młodzieńcy swoje wybranki).

dsc_0105
potomkowie husarii

Do stadionu dotarłem już w dużej zwartej masie (na stadion weszło 26 tyś. ludzi + około 2 tys. zostało poza). Szliśmy śpiewając piosenki i wydając z siebie różne inne dźwięki uważnie patrząc pod nogi, coby nie wleźć w końską kupę, której spore pokłady zostawił konny pluton policji skierowany do pilnowania porządku (oczywiście były także oddziały piesze wyposażone w tarcze i długie pałki, wśród pieszych ze zdziwieniem zaobserwowałem nawet postawną blondynę z rękojeściami dwóch pałek wystających znad ramion – dżender w mordę mać), ale ignorowaliśmy się nawzajem.

emocje na stadionie

Możecie się śmiać lub nie …. ale ja czułem unoszącą się wokół dumę. Człowiek będący w grupie z którą coś go łączy, nawet jeśli są to niezbyt pozytywne uczucia do krakowskiej Wisły, czuje dumę. Taka duma dobra rzecz ponieważ powoduje lekkość. Uczucie dumy zbiera się w barkach, karku i plecach w postaci wyraźnie odczuwalnego przyjemnego napięcia.

warriorsofchaosbymajest
wejście do POK – nie zmieściłem się w kadrze

Dalej już nie było tak słodko, bo okazało się, że mam zakaz wchodzenia na stadion. W pierwszej chwili zdziwienie (zbiera się z tyłu głowy, stąd powiedzenie, że „aż cofnął się ze zdziwienia”). Ja?!!! No co … jest …? Szybki marsz do Punktu Obsługi Klienta. Po drodze zdziwienie zamienia się w złość (złość zbiera się w klatce piersiowej tłumiąc swobodny oddech), w POK-u takich jak ja, problematycznych klientów, było około setki. Nie było lekko.

Wejścia do POK-u broniło trzech ochroniarzy. Dzielnie stawali… nas odpychali… ale weszliśmy, biała fala zalała trzy pomarańczowe punkciki niczym hemingłejowskie morze starego człowieka. W czasie wchodzenia do POK-u emocje buzowały: złość zamieniła się w przemożną chęć wejścia do środka (nie chciałbym użyć tu słowa agresja 😉 ), potem rozczarowanie (jak Wisła strzeliła pierwszą bramkę) i radość jak Żyro wpakował piłkę do siatki. Smutek ściska w brzuchu (zresztą znacie to na pewno), radość otwiera pierś siłą działającą po skosie do przodu w górę.

zyro_gol_d
Żyro – po strzeleniu bramki

Jak już wszedłem na stadion, to karuzela emocji ruszyła z taką prędkością, że dobrze że niewiele jadłem tego dnia (wiecie – przed takim meczem należy ograniczyć jedzenie – rana w brzuch przy pełnym żołądku to pewna śmierć). Nie będę wam relacjonował meczu, bo pewnie nie wszystkich was to interesuje. Powiem tylko, że wracając nadal czułem to coś, o co w normalnym życiu ciężko, co czuję czasami po dobrym treningu lub po naprawieniu kontaktu w kuchni.

Myślę sobie, że emocje mają wpływ na nasze zdrowie. To nie jest żadne odkrywanie Ameryki. O chorobach wywołanych stresem trąbi nawet ta „zła” zachodnia medycyna, zresztą w dawnych czasach, jako jeden z elementów terapii, proponowano tak zwany wyjazd do wód. Między innymi po to, by zaznać spokoju, oderwać się od dotychczasowego życia. Ci, których było stać, jeździli i pomagało.

stadionowe emocje

Jak to się ma do treningu? Emocje, oprócz tego że potrafią zaburzyć postawę, oddech i koncentrację, to zaburzają też coś, co Chińczycy nazywali przepływem energii. Spróbujcie poćwiczyć małe, bądź duże krążenie w stanie wzburzenia, albo medytujcie w smutku. Ciężko jest, a nawet wielokrotnie słyszałem ostrzeżenia, żeby nie ćwiczyć rzeczy wewnętrznych w stanie wzburzenia czy pod dużym wpływem innych emocji.

opanowane emocje, rzecz w życiu przydatna

Na jednym ze swoich wykładów poświęconych teorii, mistrz Yang Jwing Ming mówił o tym, że w czasie treningu uwaga powinna być rozciągnięta pomiędzy górnym dantien (tak zwane „trzecie oko”) i dolnym dantien. Długo myślałem jak rozciągnąć uwagę pomiędzy tymi dwoma punktami? Żeby się długo nie rozpisywać – rozwiązanie znalazłem w pracy z emocjami.

opanowane emocje, rzecz w życiu przydatna


1

Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


A co ma z tym wspólnego opisywany powyżej mecz? Otóż uważam, że odczuwanie emocji należy ćwiczyć, a przynajmniej je obserwować. Tak jak mięśnie… Jak mamy unieść ciężar jeśli nie ćwiczymy mięśni? Jak mamy unieść ducha do puntu Bai Huei jeśli nie wiemy jak to się odczuwa w ciele? A poza tym dobry mecz nie jest zły…

3 komentarze do “Emocje raz jeszcze… czyli KO ma zakaz stadionowy”

  1. Już za tydzień jestem w Warszawie,może dla podniesienia adrenaliny przyjadę w koszulce Ruchu Chorzów 😉

    Odpowiedz
    • odradzam… 😉 chyba że masz taką w kolorach biało-czarnych z eLką na piersi.

      a komu chcesz podnieść adrenalinę?

      Odpowiedz
  2. Adrenalinę ,sobie oczywiście 🙂 chociaż może nawet nie zdążyłaby podskoczyć 🙂 Już mniejsze zainteresowanie by było gdybym latał nago niż w tej koszulce 😉

    Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz