Cuda, miecze i coś jeszcze…

Przez cały poprzedni tydzień byłem zagorzałym fanem wszelakich portali pogodowych i podobnych im programów telewizyjnych. Wzięło się to stąd, że zorganizowałem przyjazd do Warszawy instruktora chińskiej szermierki mieczem i zebrałem od chętnych pieniądze na imprezę. Miała się ona odbyć na Polu Mokotowskim, w miejscu, gdzie najczęściej sobie ćwiczę. Choć zapowiadałem, że w razie niepogody przeniesiemy się do sali gimnastycznej, to od razu wiedziałem, że nie ma na to żadnych szans. Przy zaproponowanej cenie, nie da się uzbierać kwotę pozwalającą na wynajęcie jakiegokolwiek dachu nad głową. Pozostała mi wiara w moc natury.

W dzień poprzedzający imprezę położyłem się spać grubo po północy, prognozy wróżyły mi deszcze i burze. Spodziewałem się najgorszego, czyli odwołania imprezy. Tymczasem pogoda dopisała. Przez dwa następne, bardzo intensywne dni spaliłem sobie na słońcu kark. Pogoda zepsuła się dopiero w niedzielę kilka minut po tym, jak wsadziłem swojego gościa do tramwaju, mającego zawieść go na Dworzec Centralny. Cud, cud prawdziwy.

Krzysztof toczy wzrokiem wokół…

chińska szermierka mieczem

Ale wróćmy do meritum. Krzysztofa Tyca (człowieka, który z naszego machania mieczami miał uczynić szermierkę) odebrałem z dworca centralnego na godzinę przed planowaną imprezą. Z Centralnego na Pole Mokotowskie jest dosłownie rzut beretem, miałem nadzieję, że będziemy na miejscu pierwsi. Kto jak kto, ale organizator powinien być pierwszy, żeby ogarnąć miejsce, np. mieć czas na rozstawienie żagla reklamowego. Okazało się, że nie. Przed naszym treningiem znajomi postanowili zrobić sobie taki biforek w postaci łagodnego Tui Shou. Jeden z nich, miał potem wziąć udział w naszej imprezie.

powiewające sztandary

Jak na początkującego organizatora, nieznanego na warszawskim rynku seminaryjnym, frekwencję mogę ocenić na cztery plus. Udało mi się zainteresować wydarzeniem dwanaście osób. Oczywiście większość z nas to byli ludzie związani z Tai Chi. Byli przedstawiciele stylu Hao, Yang (różnych przekazów), Wudang i Chen. Byli też tacy „mieszańcy” jak ja, Rodor i Aśka reprezentująca niewielkie stadko adeptów Chuo Jiao Fanzi. Zbieranina niczym pod Grunwaldem.

I dobrze, to znaczy, że szermierka może być elementem, który nas wszystkich łączy. Bo przecież bardzo ciężko jest znaleźć coś, co pozwala na wspólne treningi. Takie, gdzie każdy z nas będzie rozwijał swoje umiejętności bez potrzeby zmieniana barw klubowych. Naprawdę radowało się moje serce.

mieliśmy profesjonalny serwis fotograficzny w postaci Młodego (www.gotowynajutro.pl)

Na Polu pojawili się nie tylko Taikikowcy, przyjechał Antonio — Włoch praktykujący karate i Kamil — praktykujący chyba wszystko. Pojawił się także mój gość VIP – Marcin Bąk, o którym nawet ciężko mi pisać co ćwiczy bo jest po prostu fachowcem od broni białej, historycznej i sportowej.

techniki podstawowe

Tak, naprawdę miałem obawy, czy taka mieszanina nie okaże się koktajlem Mołotowa. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.

Co ćwiczyliśmy? Tak pokrótce, bo oczywiście uważam, że opisywanie ćwiczeń jest bez sensu, to należy demonstrować. Podobała mi się metodyka, którą przedstawił Krzysztof. Szybko przeszliśmy do ćwiczeń w parach, czyli do tego, co misiaczki lubią najbardziej. Ćwiczyliśmy krótkie kombinacje oraz dłuższe, polegające na tym, że atakujący wykonuje dwie techniki będące kontynuacją. Kombinacje aż prosiły się, by wykonywać je w poruszaniu – z zejściem bądź z wycofanie, i z powrotem. Tak też początkowo ćwiczyłem z Kamilem, u którego widać sporą praktykę — miecz najwyraźniej nie przeszkadzał mu w ćwiczeniu. Krzysztof jednak bardzo szybko ostudził nasze zapędy, stwierdzając, że poruszanie się potrafi zamaskować błędy techniczne.

prezentacja broni. wyjątkowo nierówno… ale to nie defilada
było gorąco… nawet nie miałem czasu się rozejrzeć wokół

I tak, na takim wzajemnym obstukiwaniu się, upływał nam czas. Upływał szybko i zanim się obejrzeliśmy, przyszedł czas na koniec. Teraz trzeba to praktykować samodzielnie, za jakiś czas spróbujemy zorganizować spotkanie powtórkowe (we własnym gronie) i mam nadzieję, że to wypali. Już teraz zapraszam na to spotkanie wszystkich, także tych, którzy tym razem przyjechać nie mogli (ALICJO!!!).

Jiuzhizy na gościnnych występach

Nie chciałem, żeby Krzysztof wracał tego samego dnia do domu. Byłoby to niegrzeczne tak przegonić go na trasie Wrocław-Warszawa-Wrocław, szczególnie że nie przewidziałem żadnej dłuższej przerwy na obiad. Korzystając z okazji, zaprosiłem go na wspólne strzelania z łuku. Ja co prawda strzelam sobie rekreacyjnie z trzech palców, a on zupełnie mi nieznaną metodą mandżurską (oraz innymi chińskimi), ale od czego jest Jiuzhizy i jego bogaty repertuar łuków?

łucznictwo mieszane

Mieliśmy się spotkać następnego dnia w mekce warszawskich wolnych łuczników (wolnych, czyli swobodnych, a nie że strzelają powoli). Zanim jednak do tego doszło, czekała nas długa nocna dyskusja (oczywiście o Tai Chi — takie to już nudne z nas towarzystwo), w czasie której obaj zgodziliśmy się, że raczej się ze sobą nie zgadzamy –  co do wielu kwestii, ale na szczęście obaj potrafiliśmy wyciągnąć z tego jakąś korzyść. Potem jeszcze tylko poranne przypomnienie materiału, specjalnie do powtórkowego nagrania i kilka godzin strzelania. Raz nawet trafiłem w sam środek tarczy — miło jest postrzelać z większej odległości i przyjąć jeszcze jedną dobrą lekcję.

trzeba było coś upolować na obiad
zupa była za słona (żarcik, gramy w papier, kamień i nożyczki)

Choć jak to już w życiu bywa, nie wszystko okazuje się doskonałe, to jestem usatysfakcjonowany. Z własnego debiutu organizacyjnego i treningu szermierczego, i niedzielnego strzelania. Może mój gość też. Mam nadzieję, że chińska szermierka mieczem zagości w Warszawie na dłużej.

nasza ekipa

1

Organizuję wyjazd treningowy do Chin (Guangfu 2024).
Jeśli podoba Ci się moja działalność – możesz mi pomóc rozwijać moją pasję! Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


Zapraszam do śledzenia bloga… Już niedługo następne zaproszenia na imprezy treningowe.

Tak było

6 komentarzy do “Cuda, miecze i coś jeszcze…”

  1. A było to bardzo udana impreza. Wielkie dzięki za zorganizowanie i zaproszenie. Przypomniały mi się stare czasy, gdy właśnie w taki sposób się organizowało. Brakowało mi trochę elementów integracyjnych, ale wiadomo, mało czasu, dużo elementów, no i ludzie mają swoje sprawy. Prowadzący SUPER. Wiedza merytoryczna i umiejętność jej przekazania jak najbardziej mi odpowiada. Sama szermierka nie jest oderwana od innych zasad z którymi się zetknąłem, więc z powodzeniem może być praktykowana jako rozszerzenie. Polecam tego Allegro,,,, tzn. prowadzącego 🙂

    Odpowiedz
  2. Wielkie dzieki !!!!! Co prawda nie bylem ale sama idea a przede wszystkim wykonanie – mistrzowskie !!! Szacun !!!

    Odpowiedz
  3. Co prawda nie mogłem uczestniczyć w całym wydarzeniu, ale załapałem się na grupowe zdjęcie :). Dzięki KO za organizację 🙂

    Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz