Bieg bokserski

Nie będę się znów chwalił bieganiem, bo i nie ma na razie specjalnie czym. Jak na razie większość osób mnie wyprzedza, a jakakolwiek próba utrzymania dystansu do kogoś biegnące przede mną kończy się na granicy palpitacji serce. Tak więc w trosce o własne zdrowie (oraz Zakład Ubezpieczeń Społecznych, pracownicy którego zdechliby z głodu bez haraczu z mojej pensji) biegam wolniej. Na tyle wolno, że internetowi specjaliści określają to tempo mianem truchtu.

Celem mojego biegania nie jest tylko i wyłącznie połykanie kilometrów. Staram się przede wszystkim pracować nad oddechem, ale o tym już pisałem.

Tym razem postanowiłem sobie skomplikować nieco. Zamiast przyspieszania co 10 minut, wprowadziłem sobie bieg bokserski. Ćwiczenie nieskomplikowane, więc wydawało mi się że łatwo pójdzie. A tu zonk, problem…

Ale w ramach przerwy, zanim napiszę o tym na czym polegał ów problem, słów kilka o ćwiczeniu. Chociaż tak naprawdę nie ma co opisywać, każdy kto widział film Rocky świetnie zna to ćwiczeni. Polega ono na tym, żeby w czasie biegu, truchtu – wykonywać uderzenia na wzór bokserskiej walki z cieniem. Łatwe? W opisie tak…

Bieg bokserski być jak Rocky Balboa
być jak Rocky Balboa

w wykonaniu nie… machanie rękami zaburza rytm biegania, wszystkie te zaburzenia powodują zaburzenia oddychania, a to powoduje zadyszkę. Im szybciej, tym trudniej. Ale potem udaje się zachować rytm kontakcie z przeciwnikiem/partnerem.

Teraz taka mała dygresja. Czy wiecie, że w latach 20-tych XX wieku, kiedy boks w jego współczesnej formie dopiero w Polsce raczkował, bokserów nazywano „łapaczami much”. Było to spowodowane widokiem bokserów ćwiczących „walkę z cieniem”, współcześni młodego trenera Feliksa Stamma nie bardzo rozumieli idei tego ćwiczenia. Nawet przez chwilę uśmiech zagościł mi na twarzy, kiedy przypomniałem sobie tą historię. Bo przecież i ja musiałem wyglądać jak ktoś kto ogania się od uprzykrzonej żony, tj tfu muchy chciałem napisać. Musicie mi uwierzcie, że nie pomogło mi to w biegu. Naprawdę kiepsko muszę biegać, jeśli tak wszystko mi przeszkadza. Aż minie zazdrość brała kiedy mijałem dwie dziewczyny biegnące z przeciwka i dyskutujące (i gestykulujące!!!) przy tym zawzięcie.

bieg bokserski

Ale wracając do rytmu. Długą formę Taiji, jak i każdą inne tego typu praktyki wykonujemy w jakimś określonym rytmie. Wszelkie jego zakłócenia skutkują błędami i zmęczeniem i w drugą stroną błędy powodują zakłócenia rytmu. Wystarczy popatrzeć na wykonania form ludzi ćwiczących dłużej. Ich forma płynie i jest lekka. Jeśli ktoś tego rytmu nie złapał, jego forma jest ciężka i ledwo się toczy. Jeśli myślicie że wasze poczucie rytmu jest na wysokim poziomie to proponuję byście poćwiczyli bieg bokserski.

Zresztą na początek możecie popróbować marsz bokserski. Na treningach boksu, trener bardzo często aplikuje nam kilka okrążeń salki takiego łażenia. Zasada też jest prosta, idziemy, na trochę szerzej rozstawionych nogach (jeśli chcecie zachować bokserskie pryncypia, jak nie to nie) i zadajemy uderzenia. Najpierw proste zestawy np. lewy, prawy i tak w kółko, a na końcu nawet całe akcje po trzy uderzenia połączone z unikami.


1

Organizuję wyjazd treningowy do Chin (Guangfu 2024).
Jeśli podoba Ci się moja działalność – możesz mi pomóc rozwijać moją pasję! Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


Za jakiś czas pokuszę się o bieg po schodach. W parku na warszawskim Moczydle jest taka fajna górka i schody na nią prowadzące. Już kiedyś zostawiłem na niej płuca, pewnie jeszcze tam leża i straszą nocą spacerowiczki.

ps. czy ktoś mógłby mi wyjaśnić fenomen biegania w kapturach?

 ps II. pozdrowienia dla Kasi która rozpoczęła marsze interwałowe trochę biegu, trochę marszu. Nawet „Podróż na zachód” zaczęła się od pierwszego kroku.

10 komentarzy do “Bieg bokserski”

  1. IMHO bieganie w kapturze ma tę przyczynę, że się zimno zrobiło i ludzie zwyczajnie głowy chronią. Jakiś bardziej złożonych przyczyn bym się nie doszukiwał.

    Odpowiedz
    • …ale ja te mnisie kaptury obserwuje już od września… chyba że ludzie już od września marzną. Między nami teraz ich rozumiem…

      Odpowiedz
      • Bieganie w kapturach na dworzu to luzik, bo być może spotykasz samych zawodników pracujących nad zrzuceniem wagi tuz przed zawodami ;). Często w tym celu ćwiczy się w pełnym „rynsztunku” łacznie z kapturem na sali 🙂

        Odpowiedz
        • U mnie nadal lipa z kolanem 🙁 dlatego odszedłem od biegania i bardziej zbliżyłem się do gimnastyki naturalnej, czym uprzykrzam życie chłopakom na treningach 😉

          Odpowiedz
        • hmm to teraz rozumiem dlaczego na sąsiedniej sali na mixcie kick boxingu z tajem i Bóg wie czym jeszcze laski latają w trzech polarach i dresie. Ale one są chude…

          Odpowiedz
          • Przypomina mi się jeden z bardziej ezoterycznych komentarzy na temat „robienia wagi”. Po dłuższym omówieniu tego, co zawodnik ma zrobić (zawodnik schodził do kategorii jakoś tuż koło 60 kg i już wyglądał na zachudzonego :>) w ramach tzw. final thoughts pan trener dorzuca: „O, jeszcze włosy z klaty możesz zgolić – zawsze kilkadziesiąt gramów pójdzie”.

            Także, jak widzisz KO, bieganie z kapturem na głowie jawi się przy tym jak sensowna, nikomu nie szkodząca (zwłaszcza na głowę :>) praktyka.

            PS. A ten klub taja/kb to gdzie?

            Odpowiedz
            • Na Sempołowskiej. To się nazywa Streat Fighter…

              Włosy, mówisz. Szkoda że dopiero teraz muszę zrzucić jeszcze z kilogram.

              Odpowiedz
  2. Polecam marszobiegi z trzymaniem gardy(koniec plastra do kciuka drugi do skroni) i tak 15, 20 kilosów.
    Murowana mocna garda. Na początek trucht 5 kilosów.

    Tae.Kwon.

    Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz