Angry birds

Był taki moment, w którym w szosialach bardzo popularny był film z mistrzem Chu Min Yi. Mandżurem uprawiającym Tai Chi stylu Wu w jego pekińskiej odmianie. Dziś Marek nazwałby go gadżeciarem, tak jak nazywa mnie, z powodu mojej skłonności do zbieractwa różnych rzeczy, które to, przynajmniej w teorii, przydatne są w treningu.

Chu Min Yi wymyślał różne maszyny, które miały pomóc w rozwoju umiejętności Tai Chi. Dla mnie były bardzo inspirujące, choć na pewno mocno przekombinowane. Jednak w tym całym szale tworzenia Chu Min Yi zauważał też rozwiązania proste i do nich należało np. łucznictwo oraz gra w zośkę.

tytułowe wściekłe ptaki….

I właśnie nad tą zośką (a właściwie zoską) chciałbym się nieco pochylić. Nie będę pisał o historii (bo to już było), zajmiemy się nieco treningiem. Bo choć może nie jest to klasyczne Tai Chi, ale zawsze metodyka, która może przynieść każdemu adeptowi dużo nowych umiejętności i zdrowia. O dobrej zabawie już nie wspomnę.

zoska

Na początek – gwoli wyjaśnienia. Otóż obecnie na rynku, więc tak naprawdę w internecie, pod hasłem zośka funkcjonuje mała nieforemna piłeczka. Otóż nie jest to zośka, to hamerykański wynalazek znany jak footbag. Jak sama nazwa wskazuje, jest to worek dla stopy. Potrafią być bardzo skomplikowane. Otóż te najbardziej fachowe, produkowane dla wyczynowców, zszywane są z 26 niewielkich kawałeczków skóry. Dla porównania – legijna gała (taka, jaką kopią np. na Łazienkowskiej) składa się z 32 kawałków (oczywiście dużo większych). To fajna zabawka. Wymagająca i wyrabiająca gibkość oraz kondycję.

Jak dla mnie ma jedną wadę. Tą wadą jest szybkość. Piłeczka bardzo mocno przyspiesza w czasie opadania. Nie wymaga też bardzo mocnego kopnięcia.

wyczynowy footbag, ładnie to wygląda (nawet bez piłeczki), ale raczej dla młodych

Footbag można uprawiać na różne sposoby. Dotyczy to w zasadzie wszystkich odmian zośki, także tych które opiszę później. Można w sposób akrobatyczny – wyrywając laski na skomplikowane figury. inaczej na sposób towarzyski, niczym w kometce, na zasadzie „ja do ciebie — ty do mnie”. Można samodzielnie, niczym kozłowanie piłką, śrubować własne skile i rekordy. Ostatnim znanym mi sposobem jest coś na kształt siatkonogi, ulubionej zabawy polskich trenerów piłki nożnej, gdzie drużyny starają się wbić przeciwnikowi piłeczkę na jego połowę boiska.

amerykański footbag

Właśnie przypomniałem sobie, że istnieje jeszcze coś na kształt golfa. I to jest specyficzna odmiana tylko dla footbaga. Jak to wygląda? Ano, podrzuca się taki woreczek do góry i kopie się go z całej siły. Potem idzie się powolnym krokiem dalej, szukając swojego footbaga. Bardzo towarzyska gra. I znów mi się skojarzyło (mam takie ciągi myślowe). Otóż na Śląsku popularna była gra w klipę. Swoją drogą, ponoć po ichniemu klipa, to ktoś niezdarny, łamaga (coś jak ja wyjmujący pranie z pralki, jak twierdzi Danusia). W klipie trzeba było mieć mały, obustronnie zaostrzony kijek. Uderzało się go większym kijem od góry i kiedy ten podskakiwał, trzeba było go rąbnąć i wyekspediować jak najdalej. Grę ponoć przynieśli ze sobą Szwedzi w czasie Potopu (choć u Sienkiewicza nie było o tym ani śladu). Szwedzi odeszli, a klipa niczym rzeczny muł została.

pierzasta lotka, jianzi

Powróćmy jednak do właściwego tematu, bom znów odpłynął (jak ci Szwedzi). Przejdziemy do bardziej azjatyckiej odmian zośki. Prawidłowa i zgodna ze standardem musi mieć ptasie pióra i luźno połączone krążki cienkiej blachy bądź plastiku. Taka konstrukcja powoduje, że pierzasta zośka jest dużo wolniejsza od jej amerykańskiej siostruni. Pióra bardzo szybko wytracają prędkość nadaną przez kopnięcie oraz stabilizują opadanie, powodując, że trajektoria lotu jest bardziej przewidywalna. Dzięki temu nie gania się tak, a bardziej można się skupić na kopnięciu. I to jest cała zaleta pierzastej zośki.

Ja wiem, ktoś by mi mógł zarzucić, żem leniwy i nie chce mi się ganiać za footbagiem, a cała miłość do pierzastych lotek wynika z wyraźnej objętości mojego brzucha. No trochę pewnie też, bo dużo racji jest w tym. Waga jest dla mnie problem w wykonywaniu ćwiczeń wymagających częstego skakania – za ciężki jestem. Doceniam jednak elegancję zabawy z oryginalną zabawką.

zabawka czy model profesionalny

profesjonalne zośki

Kopanie opierzonej zośki wymaga bowiem więcej dynamiki i kontroli, a poza tym, jeśli nie trzeba biegać za piłeczką, to i gra robi się dłuższa, ergo więcej można poćwiczyć.

Grać należy w niewielkich grupach, nie więcej niż cztery osoby (w większych za długo się stoi w bezruchu i czeka na podanie). W takiej grupie stajemy możliwie blisko siebie i niewysokimi kopnięciami podrzucamy lotkę partnerowi. Do kopnięcia staramy się wykorzystać każdą powierzchnię stopy. Można podbijać również kolanem, udem, barkiem lub głową. W wersjach mniej tradycyjnych dopuszcza się też uderzenie łokciem — ale to jest dla mnie niekoszerne. O dziwo… Nie powinno się kopać podbiciem, szczególnie jeśli jesteśmy początkujący i pykamy na małych dystansie. TO NIE JEST PIŁKA NOŻNA. Niby prosta rzecz, a sam bym na to nie wpadł.

W chińskich parkach i na ulicach to bardzo popularna zabawa, sam to widziałem w Kantonie, spacerując po bulwarach rzeki Perłowej.

to już jest poziom profesjonalny

Te pierzaste lotki mają dla mnie tylko jedną wadę… są mniej trwałe i trudniej się je przewozi. Ale to tak trochę na siłę wymyślone.

Pierzastych lotek mamy dwa rodzaje. Obie świetnie nadają się do naszych celów. Różnią się w zasadzie konstrukcją upierzenia. Pierwsza, nazwijmy ją „zabawkową”, posiada długie kolorowe pióra wyrastające z obciążenia. Druga, ta bardziej „profesjonalna”, składa się z czterech „połówek” piór sklejonych ze sobą w krzyż. Ten typ zazwyczaj jest biały. Nazwałem ją profesjonalną, bo to model używany w zawodach sportowych i według producenta wykonuje się je z: „selekcjonowanych piór białych gęsi”.

Czy to coś zmienia? Jak dla mnie obie latają bardzo podobnie. Jedna i druga, przyniesie wam dużo radości, zdrowia, a osoby ćwiczące Tai Chi powinny szybko zauważyć poprawę dynamiki swoich technik.

Teraz troszeczkę lokowania produktu. Pierzaste lotki można kupić w moim sklepie. Serdecznie polecam.

też bym tak chciał

Pierzasta Zośka

Zośka profesionalna

5 komentarzy do “Angry birds”

  1. Dwie techniki z powyższych możemy wytrenować spokojnie: krótką mandarynkę i główki (mamy nawet advantage;) Niech KO zabiera w poniedziałki i ćwiczymy po treningu. Potem idziemy wyzwać Czamów i zabieramy im che ;]

    Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz