Aberdeen – świat, którego nie ma…

Hongkong to nie jest – wbrew temu co nam się wydaje – państwo miasto. To pewien obszar, na który składają się różne miejscowości, np. miasto Victoria – stolica Hongkongu, lub Kowloon Walled City osiedle, które powstało w miejscu brytyjskiego fortu. Tym razem chciałbym napisać coś o innym mieście tej byłej, brytyjskiej kolonii.

Aberdeen – to miejscówka znana z pamiętnych scen z „Wejścia smoka”. To tam, gdzie Williams mówi do Ropera, że „wszystkie slamsy wyglądają tak samo”. To miejsce, które chyba najbardziej odpowiadało naszemu wyobrażeniu o Azji. Slamsy na łodziach.

Ostatnio Juzhizy podrzucił mi link do filmu przedstawiający obraz Hongkongu w roku 1980. Czyli jeszcze za panowania brytyjskiego. Oczywiście z blogowego punktu widzenia najciekawszą częścią filmu miał być minutowy fragment przedstawiający ćwiczących Tai Chi. Reszta filmu pokazuje miasto i życie w nim.

Zacznijmy od Tai Chi (żeby mieć to już z bańki): widać ludzi ćwiczących Tai Chi stylu Wu. To nie jest ten styl, który ja ćwiczę. Jeśli to Hongkong, to najprawdopodobniej będzie to przekaz od mistrza Ma Yueh Lianga. (Kiedyś ten styl był w Polsce dostępny, obecnie nie wiem – nie mam kontaktu). Wydawałoby się, że to, co pokazują, jest strasznie sztywne, ale to chyba taki sposób nauki od pozycji do pozycji. Fajne jest to, że ludzie ćwiczą w swoich codziennych strojach (ach te dzwony i szerokie koszule). Pooglądajcie sobie Tai Chi (od 1’30” do 2’20”), a potem skupimy się na innych widoczkach.

Fajne. Ja takiej grupy nie widziałem. Jednakże byłem tam dwa dni i to niecałe.

świat którego nie ma

Przejdźmy do Aberdeen. Jest to jeden z dziewięciu portów Hongkongu. Nazwany tak od imienia George’a Hamiltona-Gordona – czwartego hrabiego Aberdeen (tego w Szkocji). Po chińsku (a właściwie po kantońsku) nazywa się „małym Hongkongiem” lub „synem Hongkongu”.

mapa Aberdeen – 1845

Nocowaliśmy na wyspie określonej tu jako „Aberdeen Island”. W wysooookim wieżowcu. Zupełnie nie przypominało to poniższych fotek.

zatoka Aberdeen rok 1946

Tak kiedyś wyglądało. Dla turysty miało to zapewne swój urok, ale to tylko tak z zewnątrz ładnie wygląda. Życie tam było pewnie trudniejsze niż ukończenie polibudy w latach siedemdziesiątych.

dżonka wpływająca do zatoki Aberdeen

Dżonka – niewielki statek drewniany bez stępki, przeważnie max 3-masztowy, o charakterystycznych wielokątnych żaglach przypominających wachlarz, plecionych z włókien roślinnych, zaopatrzonych w liczne poziome, usztywniające listwy biegnące promieniście w poprzek całego żagla. Czymś takim Brusiak płynął na wyspę Hana wtedy, kiedy podtopił nowozelandczyka w łódce.

sampany przy nabrzeżu.

Słowo „sampan” pochodzi od oryginalnego określenia kantońskiego słowa określającego łódź, (三 板 – sam pan), dosłownie oznaczającego „trzy deski”. Nazwa odnosi się do konstrukcji kadłuba, która składa się z płaskiego dna (wykonanego z jednej deski) połączonego z dwoma bokami (pozostałe dwie deski). Po polsku by się napisało koryto :).

Aberdeen

knajpy na wodzie…

W podobnej kręcili „Wejście smoka”. Wedle relacji, które znalazłem, były to knajpy dla bogatych. Ale czy to taka frajda jeść wśród morza biedoty?

Jumbo

To chyba najsłynniejsza z nich, bo wszędzie trafiam na jej fotki. Spłonęła w 1970. Potem odbudowana. Nie byłem – chyba mnie to nie jara :).

widok ogólny

Gdyby teraz zrobić zdjęcie w tym samym miejscu, widać by było nasz hotel.

rybak lądowy…

Podobne sieci widziałem we Włoszech. To do połowu w ujściach rzek.

Aberdeen
chaty miejscowych też były inne

obecnie został pomnik rybaka… widziałem…

rybak z Aberdeen

Takie przemiany to nic dziwnego, następują wszędzie. Widziałem to też w Polsce. Kiedy w latach osiemdziesiątych byłem nad morzem, to w słynnych Dębkach stał jeden murowany dom. Teraz to tam korki większe niż w Wawie. Tylko mnie tam już nie będzie. Jak będę chciał korków, to w godzinach szczytu pojadę w Dolinę Służewiecką …


1

Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


To dlaczego pojechałem do Hongkongu? Pewnie dlatego, że tamtego Aderdeen nie widziałem na własne oczy. A czego oczy nie widziały, tego…

2 komentarze do “Aberdeen – świat, którego nie ma…”

  1. Alternatywna etymologia wywodzi się z rozmowy brytyjskiego kapitana z kulisem: – A co to za dziwna łódź? – Sam pan widzisz 😉 Wiem, gaoji :] KO, to już rok minął!

    Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz