Dla bardzo wielu ludzi, ćwiczenia siłowe kojarzą się z dźwiganiem ciężarów, np. siatek z zakupami, albo ukochanej trzymającej siatki z zakupami – ostatecznie wspólny trening, to bardzo fajna rzecz. Ale jest też coś innego, co pozwala wyrobić siłę. Coś z pogranicza siłowni, jogi i taiji. Nazywa się to statyczny trening siłowy. W zasadzie nazwa wszystko tłumaczy. Statyczny – znaczy w bezruchu.
Tu nasuwa się (w każdym razie mnie) takie spostrzeżenie. STS (czyli statyczny trening siłowy) jest, w pewnym stopniu, podobny do Zhang Zhuangów, czyli do medytacji stojących. Do tego wniosku doszedłem obserwując ludzi ćwiczących Zhang Zhuangi. Jeśli ktoś łapie o co chodzi w medytacji stojącej, to STS przychodzi mu bez najmniejszych problemów. W drugą stronę to niestety nie działa, ludzie którzy potrafią wygenerować sporą siłę statyczną nie bardzo mogą pojąć w czym może im pomóc ćwiczenie z bardzo małymi siłami. Ale to nie mój problem, ja lubię i jedno, i drugie.